TEMPERATURA: 23°C
POGODA: świeci słońce
W nocy mocno padało. Na wszystkich prognozach pogody dziś miało tak być przez cały dzień. Ale o dziwo poranek wita nas przejaśnieniami. Mała jak zwykle w zabawowym nastroju. Ja szybko jadę 1km do marketu KONZUM po pieczywo. Po śniadaniu zbieramy się do Dubrovnika. Eli wytrzymuje tylko 3km i idzie spać. Do miasta mamy tylko 12km, ale przez korki i problem z parkowaniem docieramy na miejsce dopiero o 10:50.
Jak zwykle automat nie chce przyjmować banknotów, więc muszę lecieć do informacji turystycznej przy bramie Ploce po monety. Po załadowaniu parkomatu idziemy na starówkę. Robimy wstępny rekonesans. Przechodzimy przez Stradun, skręcamy w lewo w malutkie uliczki pełne barów, restauracji. Siadamy na kawę i pizzę, żeby zaspokoić pierwszy głód. Ceny przez 2 lata poszły ostro w górę. Najtańsze pizze są za 55Kn, zupy od 25Kn, kawa mała za 15Kn, ryby od 120Kn, dania mięsne od 75Kn, spagetti tak samo. Ekonomiczną opcją jest kawałek pizzy za 18Kn.
Po kawce i pizzy idziemy w kierunku portu. Zatrzymujemy się na placu przed bramą, gdzie mała najpierw karmi gołębie, a później je gania. To na tyle zwiedzania przed obiadem, wrócimy tu po spaniu małej.
Dalsze zwiedzanie rozpoczynamy ok. 16. Przechodzimy przez parking i idziemy 100m wyżej do stacji kolejki linowej. Jedziemy na pobliski szczyt. Ewa z małą zostają w aucie, bo ta nie poszła spać po obiedzie i zasnęła w drodze. Po godzinie jesteśmy na dole na parkingu. Razem idziemy pozachwycać się Raguzą - bo tak do 1919 nazywał się Dubrovnik. Wstępujemy na targ, gdzie kupujemy miejscowe smakołyki, do apteki po tabletki na gardło (wszystkich nas załatwił wirus), i oczywiście do portu. Na końcu koło bramy wejściowej mała wypatrzyła plac zabaw, więc tu spędzamy czas do wieczora. Już po zmroku przemierzamy Stradun wracając do auta. Zmęczeni padamy zaraz po 21.