TEMPERATURA: 29°C
POGODA: świeci słońce
Dzień rozpoczynamy... popołudniu. Po wczorajszym zwiedzaniu trzeba było odespać także podróż. Na początek wizyta w markecie obok hotelu po coś na śniadanie. Potem metrem jedziemy 4 stacje do Al Jafiliya, gdzie przesiadamy się na autobus X28 jadący pod Burj Al Arab - wg oceny niektórych hotelarzy, jeden z najlepszych hoteli na świcie, używający nawet 6* (mimo iż takiej kategorii hotelarskiej nie ma).
Tuż obok znajduje się plac rozrywki dla dzieci Wild Wadi Water Park, hotel Jumeirah, a zanim jedyna piaszczysta plaża czynna teraz w Dubaju. Plaża Jumeirah Beach jest zamknięta bodaj na 2 lata - z powodu renowacji.
To co nas zaskoczyło na plaży - to swoboda, nawet muzułmanek. Część rozbierała się do stanika, jak europejczycy, inne najczęściej te z mężami w upale siedziały w czarnych strojach kąpielowych zakrywających ich całe ciało (no cóż, taki obyczaj, nie ma co się krzywić). Po opalaniu idziemy na piechotę na pobliski suk - Medinat Jumeirah. Nie ma co pisać - po prostu cudo architektury. Tak sobie właśnie wyobrażam targi arabskie, niestety to tylko tutaj coś takiego można podziwiać. W rzeczywistości stare suki Dubaju (targowiska) w Deirze to brud, smród i badziewie. Wszyscy chcieli nam wcisnąć podróbki zegarków. Po drugim targowisku i nachalnością arabów, rezygnujemy i idziemy nad Dubai Creek.
Po powrocie do hotelu idziemy jeszcze późnym wieczorem na kolację do restauracji libańskiej tuż obok, a następnie metrem jedziemy zobaczyć targ złotników, i największy pierścionek na świecie (wpisany do księgi rekordów). Do hotelu wracamy na piechotę. Spać idziemy grubo po 1 w nocy.