TEMPERATURA: 8°C
POGODA: pochmurno
Dzięki temu że udało mi się szybciej dostać do centrum, mam całe 1,5h do odjazdu kolejnego pociągu. Dodam że mimo wcześniejszych planów nie jadę Flixbusem do Strasbourga (autobus miałbym dopiero późnym wieczorem), a pociągiem. W zasadzie pociągami - bo najpierw z Kolonii do Mannheim, potem do Offenburga, a na końcu przez Kehl do Strasbourg'a. Niby dużo zachodu, ale cała podróż ma potrwać nieco ponad 4h, głównie pociągami ICE (coś ala nasze Pendolino, tylko szybsze!)
Rok temu będąc w Kolonii padł mi aparat, więc zdjęć z tamtego wyjazdu nie miałem, teraz była okazja by to nadrobić. Przeszedłem przez most na drugi koniec rzeki, zrobiłem kilka zdjęć i mostu i katedry. Przespacerowałem się przez stare miasto, zjadłem obowiązkowo Wursta w sosie Curry, i czas było ruszać w drogę. Wróciłem na stację Hauptbahnhof...
I tu zaczyna się "droga pod górkę". Mój pociąg do Mannheim spóźni się 20min, co spowoduje że nie zdążę z przesiadką na następny pociąg do Offenburga. Ale tuż obok podjeżdża inny pociąg ICE który jak widzę na wyświetlaczu także będzie jechał przez Mannheim, i to godzinę krócej! Podszedłem do konduktora, pokazałem mu bilet i mówię mu że nie zdążę z przesiadką. Kiwa głową, że mogę jechać z nimi, powiadamia innych konduktorów przez krótkofalówkę żeby się nie zdziwili przy kontroli biletów. Uff udało się...
Tak mi się przynajmniej wydawało. Po półgodzinie jazdy pociąg zwalnia i zatrzymuje się w polu. Jakiś komunikat po niemiecku. W końcu po jakimś czasie także po angielsku. Samobójca na torach. Policja i pogotowie zbiera to co zostało. Opóźnienie 40-60min. Kurcze jak pech to pech... myślę sobie. Jednak nie zdążę. Nerwowo sprawdzam co chwilę w aplikacji DB jak wygląda opóźnienie. Po 55min ruszamy. Po drodze do Mannheim zatrzymujemy się tylko na lotnisku we Frankfurcie... jest szansa. No i udało się. Wjeżdżamy na stację w Mannheim równo z moim pociągiem do Offenburga. Wystarczyło tylko przejść przez peron... Urodzony w niedzielę, w samo południe, znowu mam szczęście!