Wczoraj wieczorem wpadliśmy na pomysł, żeby zamiast od razu jechać do Trogiru wstąpić do Mostaru i zobaczyć Stary Most. To jeden z najstarszych mostów kamiennych w Europie, wpisany na listę UNESCO.
Jadąc do Mostaru mieliśmy następną śmieszną sytuację. Podjeżdżamy na granicę Chorwacko-Bośniacką w miejscowości Metković (strażnicy tylko po stronie Bośniackiej) i miły Pan mówi do mnie że nie wjade bo "newjedete, nemate zelene karta". Kurcze... o co mu chodzi? Okazało się że nie mamy zielonej karty. Można kupić na miejscu - 28€.
No nic. Minęliśmy granice i jedziemy do Mostaru. Bośnia = tragedia. Dosłownie.
Widać ślady wojny, zniszczone budynki. W miejscowościach widać po której stronie mieszkają Chorwaci a po której Bośniacy. Nad wjazdem w strefę chorwacką wisi flaga Chorwacji. Jest bezpiecznie, ale ciarki przechodzą.
W samym Mostarze zaparkowaliśmy po stronie chorwackiej, parking 5€. Do starówki 250m. Pan parkingowy chciał nam zaoferować przechadzkę z opowiadaniem za 15€. Nie opłaca się bo wszystko w mieście jest dobrze oznaczone. Mówił nam za to że w Mostarze jest ponad 50% bezrobocie, co zresztą widać na ulicy. Mówił też że po zmroku lepiej nie przechodzić na bośniacką stronę.
Po krótkim spacerku dotarliśmy do mostu. Ładnie odrestaurowany. Uliczki które są po stronie bośniackiej i prowadzą do głównego meczetu - śliczne. Tak na oko 500m ładnego miasta. Ale jak wyszliśmy trochę za meczet to tragedia. Pełno cyganów, którzy żebrzą.
Ponieważ nigdy nie byliśmy jeszcze w kraju muzułmańskim zdziwiły nas nawoływania mułły w samo południe do modlitwy. Wracając weszliśmy na kawę do małej restauracyjki. Ładnie podana w małych filiżaneczkach. Tak się moja żona zachwyciła, że podobny zestaw kupiliśmy za 10€ do domu. Warto też kupić jakiś obraz na pamiątkę, bo są naprawdę tanie i ładne. Widokówki sprzedawane są hurtem, np. 5 za 1€.