Na zwiedzanie miasta ruszyliśmy już po 9-tej. Do zamku dotarliśmy po 30 min spaceru. Idąc po wzgórzu zamkowym zaglądaliśmy to tu to tam. Żeby spokojnie sobie wszystko zobaczyć włącznie z panoramą Dunaju wystarczą 2h. Z zamku można zjechać zabytkową kolejką szynową Budvari Siklo, ale my wybraliśmy tańsze rozwiązanie, czyli podróż pieszo.
Naszym następnym celem były termy na drugim końcu miasta oraz drugi zamek Vajdahunyad. Najszybciej dostać się tam można metrem, dzięki temu zaoszczędzimy czas na przeprawie przez rzekę. Wsiedliśmy pod zamkiem w Linię M2- stacja Batthyany ter. Bilet kosztował 320Ft. Podróżując do 1h można się przesiadać do woli. Przy wejściu do metra są kontrole, a obsługa nie zna zazwyczaj angielskiego, stąd kupowaliśmy bilet w ciemno. Parodią była przesiadka na stacji Deak ter, gdzie łączą się trzy linie metra. Żeby znaleźć stację przesiadkową M3 nie było problemu, ale nikt nie wiedział gdzie jest M1. Chodziliśmy zdezorientowani chyba z 10min. W końcu powiedzieliśmy trudno i poszliśmy do wyjścia. I okazało się że alejka do M1 jest przed samą bramką wyjściową.
Uśmiechnięci poszliśmy na peron. A tu szok. Cała stacja zabytkowa z początków zeszłego stulecia. A jakie wagoniki, jeszcze drewniane, ławeczki, super klimat.
Podróż do term zajęła nam (włączając błądzenie) ok. 35min. Byliśmy zdecydowani żeby wejść, ale jak zobaczyliśmy ceny to daliśmy sobie spokój. W Polsce czy na Słowacji można sobie popływać za 20-30zł, a tu w przeliczeniu 70-80zł/os. Stąd szybka jedna fotka i idziemy pod zamek, który oddalony jest o 300m.
Okazało się że ta budowla nie robi wrażenia, więc nie marnowaliśmy czasu i przeszliśmy spacerkiem dookoła jeziorka za zamkiem, idąc ku Hosok tere (Plac Zwycięstwa). A dalej przez Andrassy ut w kierunku Dunaju. 2,5km drogę pokonaliśmy w godzinkę, z przerwą na wizytę w Bombay Express (obiad w stylu indyjskim). Na rozkładzie dnia mieliśmy jeszcze Parlament, który podziwialiśmy zarówno z Wzgórza Gellerta jak i zamku.