Dziś wyjeżdżamy pierwszy raz za granicę z naszą małą córeczką, i do tego jeszcze lecimy samolotem. O dziwo z pakowaniem w 2 małe podręczne walizki tylko na 2 dni nie było większego problemu. Jedna walizka przeznaczona była na pościel (śpimy w hostelu - o tym później), pampersy i ciuszki małej, w drugą bez problemu my się zmieściliśmy.
Na lotnisko wyjechaliśmy o 9:00 tak by mała trochę pospała w aucie, a drugą drzemkę zrobiła sobie podczas lotu (fajnie się to zgrało). O 10:15 byliśmy już przy stanowisku zdawania bagaży. Nadaliśmy wózek (zdaliśmy go przy wejściu do samolotu) i przy okazji Pani wydrukowała nam karty pokładowe.
Czas upłynął bardzo szybko, mała była bardzo zainteresowana nowym miejscem. Przy odprawie był lekki chaos. Mimo iż rodziny z małymi dziećmi poniżej 2 roku mają pierwszeństwo i tak ludzie nie chcieli nas przepuścić. W końcu Pani z obsługi się zorientowała i nam pomogła się przepchnąć z wózkiem. Na dodatek na nowym terminalu nie ma windy na pas startowy, więc musiałem taszczyć wózek po schodach w dół... ktoś zaprojektował ten terminal bez wyobraźni!
Do tego samolot był opóźniony 20min :) Ale nie ma co narzekać... ważne że lecimy.