Lot mimo iż wykonywany na dużej wysokości pozwolił nam na obserwowanie najpierw wybrzeża, a później krajobrazów Sierra Nevada. Mała bardzo grzeczna, przy lądowaniu spała.
Po wyjściu z samolotu z rozpędu szliśmy już do terminala przylotów, jak sobie przypomniałem że przecież mamy wózek. Leciałem z powrotem pod samolot, a tam faktycznie leży nasza "krówka" - nazywana tak ze względu na rozmiary.
Po odebraniu z taśmy naszej 3 walizki, szybkie formalności w firmie Goldcar i jedziemy do El Puerto de Santa Maria, gdzie mamy 2 noclegi.