TEMPERATURA: 6°C
POGODA: pochmurno
Ach co to było za lądowanie, co to był za sprint...
Ale po kolei. Przed wyjazdem spisałem sobie godziny odjazdu pociągów ze stacji kolejowej do centrum Berlina. Wieczorem podmiejskie pociągi jeżdżą już rzadziej więc zależało mi na tym żeby zdążyć albo na 22:48 lub 23:08.
Lądujemy równo o 22:30. Traf sprawił że siedziałem w miejscu (19E) z którego łatwo i szybko wydostać się z samolotu nie można. Ale po 6min byłem już na płycie lotniska. Może jednak się uda?!
Sprintem przemknąłem przez terminal (oczywiście chodem, a nie biegiem żeby mnie celnicy nie zatrzymali) i pędem przez zadaszoną kładkę (ok. 400m) na peron. Po drodze jeszcze oczywiście trzeba było kupić bilet (miałem odliczoną kwotę). Wpadłem na peron gdzie stał mój pociąg dokładnie o 22:47. Wsiadłem i zorientowałem się że nie skasowałem biletu. Kasownik był przy schodach. Jak go kasowałem słyszałem gwizdek do odjazdu ale na szczęście 2 osoby jeszcze wsiadały więc zdążyłem!
Uff... jadę.