TEMPERATURA: 22°C
POGODA: świeci słońce
Z samego rana po śniadaniu (typowe jak w hostelu, a nie hotelu - ale o tym później) idę promenadą do przystanku Finikoudes (ok. 1,7km), skąd odjeżdżają autobusy Intercity z Larnaki do Nikozji. Udało mi się wstać wcześnie, stąd jadę autobusem o 8:00. Mimo iż dziś jest niedziela to autobus pełen lokalsów, turystów dosłownie kilkoro.
Kupuję bilet 1-dniowy, który kosztuje 7.00€. Autobus pokonuje trasę między miastami w godzinę. Wysiadam na pętli i idę główną drogą Ledra do przejścia granicznego. Na ulicach pustka. Przejście przez granicę trwa chwilkę. Skanowanie paszportu u Greków, potem pas ziemi niczyjej, potem punkt kontrolny Turków (pytanie po co przyjechałem, gdzie jadę, czy już tu byłem) i jestem w Republice Tureckiej Cypru Północnego.
Nikozję zostawiam sobie na popołudnie i idę na pętlę busów jadących do Girne (gr. Kyrenia). Jest ona usytuowana tuż za bramą Kyreńską, po prawej stronie (na busach są nazwy miejscowości, gdzie jadą). Na ulicach da się zauważyć tureckie flagi i obok RTCP (podobna do tureckiej, tylko białe tło). Zupełnie inny klimat niż po greckiej stronie.
Przejazd do Girne kosztuje 5TL (ok. 5,5 PLN). Podróż trwa ok. 20min. Nikt tutaj nie używa nazwy greckiej Kyrenia, choć ta jest bardziej znana. W busku poznaję rodzinę z Chin, która ma lekkie obawy, jeśli chodzi o podróżowanie po stronie tureckiej. Razem idziemy na początek do zamku. Wstęp kosztuje 12TL, mi zabrakło 2TL, dlatego płacę w Euro po bardzo nie korzystnym kursie (normalnie 1€ = 3,86TL).
Zamek jest dobrze zachowany i można podziwiać cudowne widoki zatoki oraz pobliskie góry z ruinami zamku św. Hilariona (to sobie zostawiłem na następną wycieczkę). W godzinę obszedłem mury oraz muzeum. Czas na kawę. Ale na początek wracam się do miasta by wymienić euro na liry. Żebym znowu nie przepłacił. Kawa w kafejce przy porcie kosztuje 8TL. Siedzę sobie na słonku, nawet nie spostrzegłem się a już była 12. Trzeba coś zjeść po lichym śniadaniu (chleb tostowy, dżem, szynka, herbata, nie było nawet żółtego sera a co dopiero kawy). Wychodząc z zamku widziałem ceny w restauracji na skarpie, więc mogłem je porównać z tymi poniżej nad zatoką. Wszystko wychodziło dużo drożej. Ryba na górze kosztowała 20TL, na dole 30TL. Wybór był jasny. Idę z powrotem pod zamek. Po drodze spotkałem jeszcze rodzinkę z Chin która dopiero szła na kawę.
Za obiad składający się z zupy z ciecierzycy, sałatkę turecką (choć wyglądała jak grecka), frytki, kofty - mięso mielone doprawione i nadziane na patyk, herbatę zapłaciłem 30TL (ok. 33 PLN). I do tego piękna panorama Girne za darmo.
Po obiedzie pokręciłem się jeszcze po starym mieście i ok. 13:30 postanowiłem wrócić do Nikozji. Bez problemu znalazłem miejsce w busku, jak tylko wsiadłem doszło kilka osób i ruszyliśmy w drogę.