Zwiedzanie miasta

TEMPERATURA: 15°C
POGODA: pochmurno

Pierwszy chyba raz spałem w miejscu, które jest usytuowane przy ruchliwej ulicy a mimo to było cicho. A może byłem tak zmęczony podróżą? W każdym razie wyspany wstałem tuż przed wschodem słońca, które tu, w Kantabrii wschodzi w styczniu ok. 8:30. Na śniadanie zjadłem to co jeszcze miałem z podróży. Niestety wczoraj, w ostatniej chwili czytając opinie o tym co wyprawia Ryan z walizkami, zdecydowałem się na plecak - a nie zabrałem z walizki herbat i kawy. Ostały mi się przypadkowo 2 torebki malinówki. No trudno.

Patrząc za okno wyglądałem czy będzie padać czy może jednak nie?! Prognozy na dziś były mocno nie przychylne.

No cóż. Szkoda marnować dnia. Wychodzę o 10:30 na zwiedzanie, zabierając kurtkę przeciwdeszczową. Przez pogodę nie ułożyłem sobie planu - jak to zwykle bywa. Tylko szedłem przed siebie. Ścisłe centrum jest małe, więc spacer zajął mi może 30-40min. Zajrzałem także na dworzec autobusowy, z którego jutro jadę do Oviedo.

Santander może się pochwalić na prawdę uroczym parkiem nadmorskim "Jardines de Pereda" wraz z okazałą budowlą "Centro Botin". Tuż obok przebiega Paseo de Pereda - miejsce spacerów turystów i miejscowych.

Po godzinie spaceru wyglądało na to, że chyba jednak pogoda się nie sprawdzi (na moje szczęście) i nie będzie padać. Ruszyłem więc w kierunku Palacio Real de Magdalena (to letnia rezydencja króla Hiszpanii). Po drodze nawet na chwilę przez chmury przebiło się słońce.

Po dojściu na miejsce okazało się że dopiero co rozpoczęła się wycieczka z przewodnikiem, a nie chciało mi się czekać kolejne 2h na zwiedzanie. Wstąpiłem więc na kawę i obiad do pobliskiego baru. Za obiad dnia zapłaciłem 11.50€ (pierś kurczaka z sałatką i frytkami oraz krokiety z chorizo).

Najedzony ruszyłem dalej, w kierunku dzielnicy El Sardinero. Piaszczyste plaże, ładne hotele, deptak pełen turystów. To takie bardziej luksusowe miejsce niż centrum. Żeby nie wracać tą samą drogą postanowiłem iść przez środek dzielnicy, zahaczając także o kolejkę Funicular, miejscową atrakcję. A to z uwagi na spore nachylenie zbocza, na którym posadowiona jest część miasta.

Wracając do pensjonatu zrobiłem jeszcze sobie zakupy na jutro, bo w niedziele markety są zamknięte. Chwilę odpocząłem i wróciłem na kolację do miasta. Przez przypadek trafiłem do fajnego baru tapas - 100 Mantidos. To hiszpańska sieciówka, gdzie można zjeść tapas i napić się piwa. Większość tapas jest za 1.00€ , małe piwo za 1.50€. Do tego mecz ligi hiszpańskiej.

Zdjęcia (111)

Komentarze (1)