TEMPERATURA: 25°C
POGODA: pochmurno
Po nocnych problemach ze snem wstaliśmy o 9, tak by szybko zjeść śniadanie i o 10 wyjechać w kierunku Tiwi. Tu w planie mieliśmy przejście Wadi al Shab. Jednego z najpiękniejszych Wadi (czytamy Ładi) w Omanie. Odległość ze stolicy całkiem spora, bo 150km. Poza odcinkiem wewnątrz Muscatu (jedziemy przez góry i dalej przez Al Amarat do wjazdu na drogę nr 17) droga super, cały czas minimum 2 pasy, limit 120km/h. Przed 12 meldujemy się na parkingu, skąd odpływają łódki na drugi brzeg (koszt 1.000 OMR/os za podróż w dwie strony), gdzie zaczyna się ścieżka. Pogoda dopisała, tzn. nie ma słońca. Jest przyjemnie. Nie ma skwaru jak wczoraj.
Nadmienię że jeżeli ktoś nie ma wypożyczonego auta, to też można tutaj dojechać z dwora w Ruwi komunikacją publiczną - bus 36. Koszt w jedną stronę 3.300 OMR.
Trasa ma ok. 3,5km w jedną stronę. My spokojnie ją przeszliśmy w 45min. Na końcu są półki skalne, gdzie opalają się turyści, robią zdjęcia. Dla chcących mocnych wrażeń za basenami naturalnymi z wodą jest jaskinia, liny na półki, z których można skakać.
A jeszcze bardziej wytrwali mogą zabrać sprzęt biwakowy i spróbować dojść na drugą stronę gór do Wadi Bani Khalid (wyczytałem że to 2 dni marszu).
Woda była przyjemna. Za pierwszym razem poszedłem popływać bez butów (bo tych nie zabrałem). Dopiero jak Piotr wrócił to pożyczył mi swoje i popłynęliśmy z Ewą do jaskini. Bajka. Szkoda że nie zabrałem pokrowca na telefon. Były by cudne zdjęcia.
Po kąpieli i powrocie na parking jedziemy do Tiwi na obiad. W centrum sennego miasteczka są obok siebie 3 restauracje, ceny wszędzie podobne. Decydujemy się na zestaw za 2.500 OMR/os. Ja biorę Biryani z kurczakiem, a pozostali Fish Biryani. Do tego zupa, sałatka, soki. Najedzeni wracamy w kierunku stolicy.