TEMPERATURA: 29°C
POGODA: świeci słońce
Droga do Siti zajęła nam z przystankami na zdjęcia blisko 3h. Miasteczko po sezonie wygląda na lekko opustoszałe, sporo gości z Niemiec, Francji, Polski i Węgier kręci się po promenadzie. Nie było problemu żeby zaparkować auto. Na nocleg wybraliśmy
hotel Itanos. Zalety opiszę później. Dostaliśmy fajny pokój z bocznym widokiem na morze i małym balkonem.
Przy zameldowaniu dostaliśmy kupon rabatowy na obiad i kolację w hotelowej restauracji, która część stolików ma także przy promenadzie. Odświeżyliśmy się i zeszliśmy na dół żeby skorzystać z kuponu. Czuć że jest jeszcze cieplej niż z rana. Po obiedzie rodzice chcieli odpocząć po podróży, więc zaliczyliśmy godzinny reset.
Późnym popołudniem wyszliśmy na miasto. Tata nie chciał iść pod górę do ruin zamku, więc przeszedłem się tylko z mamą. Niestety już był zamknięty. Po zejściu na dół siedliśmy w knajpce na drinka i sok. Ceny nie wysokie jak na miejscówkę. No ale jest po sezonie! Rodzice poszli się przejść promenadą, a ja skorzystałem z basenu na dachu hotelu. Wieczór spędziliśmy w barze na dachu naszego hotelu.
Lokalizacji Siti to dużo plusów (ceny, fajna plaża) ale i minusy (koniec wyspy, wszędzie daleko). Mimo to warto było się tutaj zatrzymać. A sam hotel mimo iż ma lata świetności za sobą, to daje radę, i ma dobre zaplecze dla turystów (szczególnie basen i bar na dachu).
Pierwszy raz też do obiadu dostaliśmy sałatkę kreteńską, niby jak grecka ale nie do końca. Dlatego zamieściłem jej zdjęcie. Ser feta nie był w kawałkach, a w całości. Będąc przez tydzień na krecie kilka razy dostaliśmy także posypany oregano (czasem z cebulą, czasem bez). W domu także często taką robię jak zamawiamy kebab box.