Zakynthos okazał się fajnym zamiennikiem Mykonos. Wyspa zazwyczaj wszystkim kojarzy się z Zatoką Wraku, a na miejscu okazało się że jest o wiele więcej ciekawych miejsc, do których starałem się dojechać. Mimo iż wyspa jest mała, to przez 4 dni przejechałem ponad 350km. Zakynthos zapamiętam jako wyspę stojącą plażami i zatokami, każda inna. Niestety byłem w takim miesiącu, że każde odwiedzana miejsce było pełne turystów. Tylko na Skopos mogłem cieszyć się, że na górze jestem tam sam. Nieoczekiwanym i zaskakującym bonusem wycieczki okazał się Belgrad. Miasto uważane za brzydkie, postkomunistyczne, jak u nas za PRLu. Jednak po ciemku fajnie się spacerowało, mimo przygód z Milicją i windą.