TEMPERATURA: 24°C
POGODA: świeci słońce
Na śniadanie zeszliśmy szybciej niż zazwyczaj, bo i dalsza droga nas czeka. Dziś jedziemy do Kairuan, świętego miejsca Islamu, tu zbudowano pierwszy meczet w Afryce Północnej, właśnie w tym mieście. Z pod hotelu ruszyliśmy o 8:45 i droga zajęła nam niecałą godzinę. Przez większą część Sousse nie było w ogóle ruchu na ulicy. Dopiero przy wylocie z miasta jest duże targowisko, i tam było pełno miejscowych i busiarzy, którzy robili kocioł na ulicy. Potem to już do samego Kairouan ładna dwupasmówka.
Auto zaparkowaliśmy pod samym Wielkim Meczetem. Od razu przypałętał się majfrend, który chciał nas oprowadzić, ale szybko go spławiliśmy. Bilet wstępu do meczetu okazał się biletem także do innych atrakcji w mieście - koszt 12 TND.
Żeby wejść na dziedziniec musiałem się przebrać, bo miałem krótkie spodenki. Ale przy tym mam fajne foty. Meczet ładny, bez przepychu, zachowano jego autentyczność, co nam się bardzo spodobało. Po wyjściu z meczetu krętymi uliczkami Medyny (bardzo czysto) doszliśmy do Meczetu Trzech Drzwi, niestety jest zamknięty. Kawałek dalej był otwarty Dom Gubernatora, doskonale odnowiony dom jednej z żon zarządcy prowincji z czasów Ottomańskich. W środku też można było zobaczyć wystawę dywanów, co skutkowało tym że odpuściliśmy muzeum dywanów.
Po wyjściu na główną ulicę starego miasta mogliśmy zobaczyć dopiero mieszkańców, a przeszliśmy blisko 600m przez Medynę i spotkaliśmy dosłownie kilka osób, inaczej niż w Sousse czy Hammamet. Zrobiło się gwarno, znowu sklepy, majfrendy, ale nie zaczepiali tak jak w innych miejscowościach. Kulturalnie.
Ponieważ pozostałe mauzolea i meczety otwierały się dopiero po 12:30-13:00, szkoda nam było czasu (tym bardziej że dziś wyjątkowo ciepła pogoda), zapakowaliśmy się w auto i ruszyliśmy z powrotem do Sousse.