TEMPERATURA: 24°C
POGODA: świeci słońce
Droga R115 do przełęczy w Prevallë biegnie cały czas pod górę i w większość odcinków jest rozkopana. Kładą nowy asfalt. Z Monastyru jest ok. 22 km, ja jechałem ten odcinek 50min. Dobrze że po drodze nie było ciężarówki, bo było by jeszcze dłużej, bo co chwila zwalnianie, bo ostry zakręt. Po drodze minąłem wieś Sharri, mają tam fajny hotel z widokiem.
Na przełęczy zatrzymałem się na obiad w knajpie Koha. Ceny wyższe niż w Prizren. Qofta Meze, plus sałatka Shabani i sok - 11.00€. To i tak tanio jak na lokalizację i widok.
Tuż za przełęczą jazda już tylko w dół, wjechałem do krainy Uroševac, jednej z trzech w Kosowie, w której większość stanowią Serbowie. I widać to po tablicach miejscowości, tu z kolei zamalowane są te po albańsku. I dużo aut jeździ na serbskich tablicach.
Równo o 15 dojechałem na granicę w Hani i Elezit. Znowu przejazd zajął mi ok. 10min. Tak kończy się moja przygoda z Kosowem.