Aby w miarę jak najpełniej wykorzystać krótki pobyt w Paryżu trzeba wstawać nie później jak 7-8. My już o 7.30 byliśmy na nogach. Tosty i metrem 13 do centrum. W przewodniu wyczytaliśmy że kupując bilet kilkudniowy do muzeów dużo się zaoszczędza. Nic z tych rzeczy. Bilet 2-dniowy kosztował 25€ za osobę i trudno było zobaczyć wszystko co było tego warte. A w Paryżu jest co oglądać. Zaczęliśmy od Muzeum d'Orsey. Bardzo bogate zbiory malarstwa i nie tylko. Na prawdę polecam! Przechodząc na drugą stronę Sekwany łatwo dotrzeć można do Luwru. Kolejki, kontrole, ale warto się trochę pomęczyć. Zaskoczył mnie zakaz fotografowania. Ale i tak udało mi się zrobić kilka tajniackich fotek. Ponieważ czas mieliśmy ograniczony musieliśmy ruszać dalej - do Wersalu. W ciągu 40min jadąc koleją podmiejską docieramy prawie pod sam nos Pałacu. Spacerek od dworca to zaledwie 5min. Przepych i piękno - tak kojarzy mi się Wersal. Sypialnia królewska jest cała ze złota. Ogrody bajka. Jeżeli ktoś ma cały dzień na zwiedzanie to warto pospacerować po ogrodach, my skorzystaliśmy z meleksa. Pod wieczór wracając z Wersalu wysiedliśmy na stacji koło katedry Notre Dame, niestety o 18.30 wejście na wieżę widokową było już zamknięte. Fotka z zewnątrz i metrem pod łuk triumfalny. Chcieliśmy zobaczyć nocną panoramę miasta. Zbierając się ok. 20 do hotelu wpadliśmy na zwariowany pomysł, aby zobaczyć dzielnicę biznesową La Defense i nowy łuk. Nocą robił jeszcze większe wrażenie.