Zwiedzanie Genewy rozpoczęliśmy od podjechania do hotelu, który znajdował się już za Genewą, po francuskiej stronie, w miejscowości Prévessin. I zabawna historia... Ewka źle odczytała zjazd z autostrady i musieliśmy jechać dookoła, blisko 25km. Trudno było znaleźć, ale się udało. Ponieważ byliśmy przemoknięci szybciutko się przebraliśmy, mały posiłek i w drogę do centrum.
Niestety się rozpadało. Chodziliśmy w deszczu po starówce i promenadzie. Szkoda, bo liczyliśmy na więcej... Ale i tak cieszyliśmy się że widzieliśmy gejzer, z którego słynie Genewa.