Ostatnia noc okazała się z przygodami. Nie dość że wody ciepłej nie było, to rozpętała się taka ulewa że siadł prąd. Hotel nawet się nie poczuwał do zrekompensowania nam tego. Przy okazji wyszło że pan recepcjonista mówi po polsku i oświadczył że to tutaj normalka.
Wychodząc z hotelu ok. 10 jeszcze kropiło, ale po przejściu parku kroków do parku przestało. Na szczęście.
Ponieważ kupiliśmy sobie wczoraj bilety 24h mogliśmy znowu korzystać z komunikacji miejskiej. Podjechaliśmy więc metrem do stacji Baixa/Chaido i weszliśmy do górnego miasta (Bairro Alto). Z parku roztaczał się super widok na Lizbonę. Chcieliśmy jeszcze przy okazji wejść do ogrodu botanicznego ale okazało się że bilet kosztuje 5€ / os. Uznaliśmy że to za dużo, i spacerkiem poszliśmy w dół, w kierunku Tagu by znowu dojść do Praca do Comercio.
Później to już tylko obiad w Cafe Galo i odebranie walizek z hotelu. Po przyjeździe na lotnisko okazało się że z powodu ulewy na Maderze cześć lotów z rozkładu jest poprzekładana, w tym i nasz lot do Warszawy. Na szczęście czekaliśmy tylko 30min. Ale dolecieliśmy o czasie!