Głodni w końcu dojechaliśmy do Ulcinj. Ponieważ od marketu gdzie wczoraj parkowałem jest jeszcze kawałek do restauracji miłego Albańczyka, postanowiłem zjechać w dół aż do zatoki i tam zostawić auto na parkingu, a przy tym po drodze wysadzić Ewkę tuż przy restauracji. Szybciej złoży zamówienie, szybciej będziemy jeść!
I faktycznie... jak doszedłem do Ewy to właśnie podawali nam obiad. Super zgranie w czasie. Ewa miała ochotę na Durum Kebab w wersji Albańskiej, a ja na Pljeskavice z frytkami i sałatkami. Do tego zupa rybna. Za wszystko płacimy 10€.
Zadowoleni że najedzeni idziemy się jeszcze przejść wzdłuż plaży i wracamy do auta. Jadąc pod górkę zobaczyłem fajny punkt widokowy, z którego jest śliczny widok na całą zatokę i twierdzę. Idealne miejsce na fotki. Przy okazji spotkaliśmy starszych Polaków, którzy przyjechali tutaj na 2-dniową wycieczkę z Korfu. Wymieniliśmy poglądy, także na temat Albanii i ruszamy dalej do hotelu.