TEMPERATURA: 16°C
POGODA: pochmurno
Z pensjonatu koło lotniska do Werony można było dostać się na dwa sposoby, albo autobusem lotniskowym za 8.00€, albo pociągiem ze stacji Dossabuono za 1.70€. Wiadomo, wybrałem pociąg. Tak więc z rana po śniadaniu czekał mnie mały spacer. Tylko 1,5km. Pociąg do centrum miałem o 10:09 a na stacji byłem 20min wcześniej. I całe szczęście, bo automat biletowy nie działał - brak prądu. Obsługa kolei naprawiała koło stacji rogatki. Coś tam wydukałem po włosku do Pana z obsługi dworca, a ten wskazał mi kiosk Tabaccini, gdzie mogłem kupić bilet. Oczywiście kasownika brak, ale i z tym sobie poradziłem. Podszedłem do konduktora z biletem i zakomunikowałem "no servizio". Pan się uśmiechną i kiwną głową OK.
W Weronie byłem w 2011 roku, więc sporą część miasta widziałem. Został mi tak naprawdę zamek na wzgórzu (który jest w remoncie i tylko widoki rekompensowały wspinaczkę na szczyt). No i przespacerowałem się deptakiem nad rzeką. Pokręciłem się po głównych placach pełnych turystów. No i oczywiście tym razem zaglądnąłem na dziedziniec, gdzie jest balkon słynnej Julii. Romea brak!
Jak na miasto bardzo komercyjne byłem zaskoczony cenami jedzenia. Za trójkąt pizzy zapłaciłem 1.50€. Tanio.
Autobus firmy Megabus do Mediolanu miałem o 14:20. Wysiadając z pociągu poszedłem w miejsce zaznaczone na mapie jako przystanek, żeby wiedzieć skąd odjeżdżam. A tu znaczka brak. Stąd na przystanku byłem już o 14. Autobusu nie widać. Zerknąłem na mapę. Ulica ma z 1km długości. Może chodzi o ulicę a przystanek jest na samym końcu?! Faktycznie tak było. Mogli by dokładniej zaznaczać go na mapach. Autobus już stał jak doszedłem w prawidłowe miejsce i znaczek Megabus'a też był. Jadę...