TEMPERATURA: 19°C
POGODA: świeci słońce
Po 25min od wyjazdu z lotniska autobus dojechał do przystanku Cheon-Su dong. Tu wysiadam. Całą drogę miałem włączoną aplikację maps.me żeby śledzić trasę jazdy autobusu. Od przystanku przeszedłem niecałe 200m i już byłem w moim hostelu. Na każdym rogu ulicy jest napis po angielsku, więc nie jest źle z orientacją w terenie.
Szybko się zameldowałem. Dziewczyna w recepcji objaśniła mi co warto zobaczyć i jak tam się dostać. Jej znajomość angielskiego nawet dobra. Zarezerwowałem pokój 1-osobowy. Wiem że Japończycy i Koreańczycy są głośni, więc chcę mieć spokój. A sam pokój mały 6m2, ale dla mnie wystarczający. Przecież i tak cały dzień mnie nie będzie. Prysznic trochę śmieszny, bo doprowadzony do kranu, nie ma kabiny, po prostu trzeba stanąć pod ścianą i się umyć.
Po odświeżeniu idę na miasto. Jest już po 16-tej. Idę na skróty. Akurat autobus którym przyjechałem jechał przez samo centrum, więc już powoli się odnajduję w terenie. Do ścisłego centrum mam niecałe 20min spacerem. Na początek idę na targ (już zamykają), a potem trasą nad kanałem do portu. Jakoś jedzenie strasznie drogie?! Ryba za ₩18.000 -> czyli 63 PLN. Myślę sobie, ok. Restauracje trzeba omijać, bo ceny później były dużo wyższe. Szukam czegoś lokalnego. W końcu trafiłem do takiej garkuchni, gdzie zupa z wołowiną kosztowała ₩4.500 (ok. 16 PLN). W zestawie z kimchi, warzywami, wodą do popicia. Mega ostra.
Najedzony idę dalej, wzdłuż promenady nadmorskiej a potem główną ulicą Jungang-ro w góre rejony miasta. W oczy na pewno kuje mega dużo reklam, szpecących budynki. Więcej niż u nas. Zrobiło się ciemno, zacząłem ziewać więc wróciłem do hostelu, po drodze robiąc pierwsze zakupy na kolację w 7eleven (kanapki z tuńczykiem ₩2.000, sok pomarańczowy ₩2.200, wodę ₩800 i zupkę w opakowaniu ₩900).
Padam ok. 20:30 czasu miejscowego, czyli u nas o 12:30.