TEMPERATURA: 24°C
POGODA: świeci słońce
Pociąg do stacji docelowej dojechał co do minuty. Tuż przed miastem trasa prowadzi serpentynami przez lasy i pagórki, przechodzące w coraz wyższe partie gór. Stacja kolejowa znajduje się po prawie stronie rzeki Salzach, ok. 1,5km od starego miasta. Po wyjściu ze stacji wstąpiłem jeszcze na kawę do Starbucks'a.
Zrobiło się południe. Przyjemna, słoneczna pogoda, w sam raz na spacer. Pierwsze swoje kroki skierowałem do Pałacu Mirabell, zahaczając po drodze o mój hostel, w nadziei że może pokój będzie już gotowy. Niestety poproszono bym wrócił po 14-tej. Mirabell oprócz samego pałacu ma przepiękne ogrody, z których widać twierdzę Hohensalzburg.
Stare miasto z zabytkową zabudową z XVIII wieku znajduje się tuż za mostem, po lewej stronie rzeki. Wejść na starówkę można przez jedną z dobrze zachowanych bram miejskich. Pierwsze co rzuca się w oczy turyście to nastawienie na ekologię transportu kołowego. Nowoczesne trolejbusy, duża rzesza rowerów. A na samym starym mieście tylu turystów, że ciężko jest przejść po wąskich uliczkach.
W restauracjach i kafejkach nie ma gdzie usiąść. Fakt. Trafiłem tutaj także w porze obiadowej. Dlatego najpierw spacer a później jedzenie. Trochę pokręciłem się po Alter Markt, i przez Residentzplatz doszedłem do Mozartplatz, przy który w końcu zastałem otwartą informację turystyczną. Zabrałem interesujące mnie broszury. W restauracjach w cale nie zrobiło się luźniej mimo iż już prawie 15-ta. To czas na kawę i ciastka. Dlatego zacząłem szukać stolika w bocznych uliczkach za centrum. I tak trafiłem do Mazzo Caffee & More (Kaigasse Str.), gdzie lokalne dania były w bardzo przystępnych cenach. Ja zamówiłem Gulasz z kluskami i lokalnym piwkiem, za które zapłaciłem tylko 13.00€.
Ponieważ temperatura cały czas wzrastała, powoli zacząłem się kierować w strone hostelu, by zostawić plecak. Po krótkim odświeżeniu wróciłem na miasto, tym razem w kierunku twierdzy zamierzałem dojść wzgórzem Mönchsberg. Na początku trasa ma dosyć spore i ostre podejście, ale potem już łagodnie można wędrować po grzbiecie. Tuż za murami można usiąść w kafejce na deser z widokiem na miasto. Ceny wcale nie są jakoś specjalnie wygórowane. Desery są za 4.00€. I do tego ten cudny widok...
Po dojściu do dolnego wejścia na twierdzę, skręcam w dół do miasta. Zwiedzanie twierdzy zostawiłem sobie na dzień jutrzejszy. Po starówce spaceruję jeszcze do zmroku, po czym wracam do hostelu na kolację.