TEMPERATURA: 27°C
POGODA: pochmurno
Drugi dzień na Dominikanie budzi nas ulewa, ale krótka, może z 15min. Taka typowo tropikalna. Zanim zebraliśmy się na 8 na śniadanie, śladu nie było. Panowie którzy dbają o utrzymanie ogrodów zdążyli ściągnąć wodę na trawniki, a ponieważ jest parno szybko tu wszystko odparowuje.
Po śniadaniu idę się z Eli przejść do miasta, zrobić rozeznanie. Mamy oczywiście w głowie napad na polskich turystów koło Punta Cana (jak się później okazało to bujda na resorach, nie było napadu, nie było próby gwałtu - niedoświadczeni Polacy oddalili się od hoteli i weszli na czyjąś posesję, którą ochraniał strażnik. A że każdy tu ma maczetę, pewnie nią do nich machał, a Polacy nie znali hiszpańskiego i się przestraszyli... i odwrócili kota ogonem, ubarwili historię, dodali jaki to touroperator zły, że oni chcą do domu, i jeszcze żeby im kasę oddać... jednym słowem cyrk).
A miasteczko spoko. Senne o poranku. Turyści i kate surferzy, którzy mieszkają nie w hotelach, tylko w apartamentach, których tu jest bez liku, dopiero snują się na śniadania. Przeszliśmy główną ulicą 1,5km w okolice banku, ten był jeszcze zamknięty, próbowałem wybrać środki z karty Revolut w bankomacie, niestety chciał 150 DOP prowizji. Więc odpuściłem. Do hotelu wróciliśmy plażą.
Woda w basenie jest chłodniejsza niż w morzu, więc cały dzień spędzamy na skakaniu na fale i łowieniu muszli, które pojawiły się po nocnych przypływach.
Po obiedzie leniuchowaliśmy przy basenie. Na kolacji dziś wyjątkowo byliśmy 2x, najpierw o 18 tylko na przekąsce i dopiero po 20 żeby coś zjeść konkretniejszego. Padamy znowu przed 22, czyli 3 w Polsce.
Dzisiejszy morał taki, nie słuchać i czytać newsów w kraju, zawsze się znajdą tacy co zrobią z niczego sensację!