TEMPERATURA: 26°C
POGODA: pochmurno
Wyspani wstaliśmy o 6 czasu miejscowego, czyli 11 w Polsce. Do śniadania mieliśmy jeszcze godzinkę. Rozpakowaliśmy się i na plażę. Pierwszy rekonesans obiektu na plus. Bujna zieleń. Dużo osób się krząta i robi porządki. Na śniadaniu byliśmy jednymi z pierwszych. Duży wybór. Nikt z głodu nie umrze!
Przed 9 poszliśmy się posmażyć koło basenu, a Eliza popływać. Mało dzieci. Głównie Europejczycy, choć jest trochę gości z Kolumbii i Meksyku i Kanady. O dziwo nie zauważyliśmy Amerykanów (lub dobrze się maskują). Sporo Polaków.
Na obiedzie też zameldowaliśmy się jako jedni z pierwszych, głód nas docisnął. Odstęp między posiłkami 4h, a jakby wieczność. To co rzuciło nam się w oczy to słaby wybór ryb. Po obiedzie robimy drzemkę, i przed kolacją jeszcze idziemy się przejść po plaży.
Staraliśmy się przeciągnąć dzień maksymalnie, żeby przestawić się na tutejszy czas. Poszliśmy spać o 22, czyli 3 u nas w Polsce.