TEMPERATURA: 27°C
POGODA: świeci słońce
Nie ma co, jadę mocno podekscytowany. Raz że o zrobieniu pętli transylwańskiej marzyłem już jakiś czas (wraz z przejechaniem się trasą Transfogarską), a dodatkowo Rumunia to mój odwiedzony kraj nr 60. Jak powiedział by Genek - JEST RUMUNIA!!!
Droga z lotniska do Turdy w miarę nowa i ok. Turda rozkopana, straciłem tam blisko 40min w korkach. Autostrady dopiero w Rumunii budują i są słabo oznaczone. Za Turdą łączą się dwie, przez co pojechałem 16km nie w tą stronę. Za Targu Mures autostrady brak, dopiero w budowie, więc ostatni odcinek jechałem za tirami, krętymi pagórkowatymi drogami.
W Sighişoara miałem hotel koło starówki (strefa płatna, ale nikt po sezonie nie sprawdza), w starej zabytkowej kamienicy. Super lokalizacja, koło sporej ilości restauracji. Po odświeżeniu obiad pierwszy obiad na rumuńskiej ziemi zjadłem w dobrze ocenianej knajpie. Zupa fasolowa w chlebie - niebo w gębie. Lekko ostra. Na pierwszy rzut oka widać znaczne ślady w kulturze i kuchni wpływów węgierskich. Dodam że nazwy też są dwujęzyczne (po węgiersku miasto to Segesvár). Na drugie był gulasz z ziemniakami. Do tego lokalne piwko Ursus.
Po obiedzie miałem tylko siły żeby wdrapać się pod bramę i chwilę pokręcić się po górnym mieście. Zmęczony podróżą wróciłem do hotelu na mały reset. Na miasto wróciłem jak już się ściemniało.
Pierwsze wrażenia są takie, że Rumunia jest daleko za nami jeżeli chodzi o renowację, robią dużo rzeczy po łebkach, ale robią. Nie ma osób żebrzących.