TEMPERATURA: 30°C
POGODA: świeci słońce
Po porannym opalaniu pojechaliśmy na obiad do pobliskiego Grand Baie. Auto zaparkowaliśmy na terenie marketu SuperU, który jest położony jakieś 5 minut spacerem od plaży. Ponieważ Eli chciała zjeść coś normalnego, w sensie europejskiego (czytaj pizza), wybraliśmy jedzenie ciut droższe w Food Court, ale za to każdy miał to na co miał ochotę. Droższe a i tak tańsze niż u nas, moja Dosa Masala kosztowała 250 Rupii (czyli 25 PLN). Za tę cenę u nas tego nie zjem, nie mówiąc już o wielkości porcji i smaku jak podczas mojego pobytu w Indiach. Ewa skusiła się na chińskie Dumplings z różnym nadzieniem za 220 Rupii. Po obiedzie pospacerowaliśmy wzdłuż plaży i na wieczorny zachód wróciliśmy na naszą plażę, zaliczając jeszcze zakupy w markecie i korki na wyjeździe z Grand Baie.
Jeżeli chodzi o ceny, to owoce warto kupować przy ulicy lub na straganach (są o połowę tańsze, np. 5 bananów kosztowało 50 Rupii, w markecie 80). Pieczywo jest tanie, bagietki francuskie za 7 Rupii, grube angielskie za 11. Jogurty ceny jak u nas, sery są drogie, wędliny jak u nas. O dziwo soki są 2x droższe niż u nas, za 1l płacimy 80-90 Rupii. Piwo to już wspominałem wcześniej, opłaca się brać nie puszki a butelkowane, i te butelki potem zwracać (kaucja 9 Rupii). Tak samo z winem, można butelki oddać (kaucja 20 Rupii).
To co chętnie kupujemy w markecie to Mango Lasi (znane mi z Indii - choć tam przy ich czystości nie kupowałem), dobrze chłodzący napój na bazie jogurtu, tu w markecie 0.33l za 28 Rupii.