TEMPERATURA: 26°C
POGODA: świeci słońce
Do Bitoli, drugiego co do wielkości miasta Macedonii dojechałem po godzinie od zjazdu z gór. Po minięciu jeziora Prespa wpadłem na szybką ekspresówkę A3. Miasto jak na tutejsze warunki jest duże, ale na tyle małe że nie było problemu z dojechaniem do centrum, i zaparkowaniem praktycznie koło głównego placu (parkowanie płatne 40 MKD za 3h).
Tuż obok pośród zielonego parku znajduje się
Wieża Zegarowa, piękny zabytek zbudowany w czasach Ottomańskich (ok. 1664 roku) przez Mahmut Bey'a. Niestety nie można było wejść na górę. Kierując się na główną ulicę starego miasta Shirok Sokak przechodzi się przez
Plac Magnolia. Tutaj znajduje się fontanna oraz okazały
pomnik Filipa II Macedonskiego na koniu (ojca Aleksandra Macedońskiego). Piękne miejsce, centralny punkt spotkań, liczne kafejki i restauracje - pełne mimo iż to nie weekend. Patrząc w przeciwnym kierunku niż główna ulica widać dwa minarety.
Przeszedłem się główną gwarną ulicą, szukając wolnego miejsca bo w końcu była już pora obiadowa, ale ciężko było znaleźć coś żeby usiąść. Patrząc na ceny, wyraźnie niższe niż nad Ochrydą. Zawsze na taką okazję mam spisanych kilka lokalizacji, i zaglądałem właśnie w te miejsca. Ponieważ nie znalazłem nic przy głównej ulicy, skierowałem się z powrotem w kierunku starego tureckiego bazaru, zaglądając po drodze do
kościoła św. Demetriusza - głównej świątyni prawosławnej. Piękny obiekt zbudowany w 1830 roku za czasów osmańskich z zastosowaniem sprytnego fortelu. Ponieważ nie mógł przewyższać meczetów, jego wnętrze rozbudowało się w głąb ziemi. Całe wnętrze kościoła robi ogromne wrażenie z ikonostasem na czele. Ikonostas to ikona rzeźbiona w drewnie.
Po powrocie na plac Magnolii minąłem
Meczet Jeni, niestety zamknięty. Po drugiej stronie rzeki widać w oddali minaret drugiego z głównych meczetów -
Isak Chelebi. Ponieważ głód dawał mi się już mocno we znaki, zajrzałem do knajpy Pygo Jarhe przy bulwarze 1 Maja. To był strzał w 10! Pyszne lokalne jedzenie. Różne zestawy na wagę. Po całym tygodniu jedzenia Qoft i tego typu rzeczy, fajnie było zjeść coś innego - coś ala nasze gołąbki plus fasola. Z Fantą zapłaciłem 250 MKD.
Po jedzeniu odwiedziłem tutejszy bazar, ale niestety mnie rozczarował. To nie to samo co w Skopje. Masa chińskiej tandety, i zero klimatu bazaru.
Bitola słynie jeszcze z jednego miejsca, które niestety nie udało mi się zobaczyć, a mianowicie antycznego miasta
Heraclea Lyncestis. Jest ono kawałek poza miastem. Ponieważ dziś miałem jeszcze do przejechania prawie 200km do Tetova, gdzie śpię, musiałem sobie odpuścić zwiedzanie tego miejsca. Czyli zapewne przy następnej okazji tutaj wrócę! Przed podróżą wypiłem jeszcze kawę z widokiem na pomnik ojca Aleksandra i trzeba było jechać.