TEMPERATURA: 19°C
POGODA: pochmurno
Z rana po śniadaniu wybrałem się piechotą do dzielnicy Waterfront, skąd odpływają promy na Robben Island, miejsca gdzie Nelson Mandela i inni buntownicy odsiadywali wyroki za walkę o równouprawnienie. Mandela spędził tam 16 lat, najdłużej jeden gość siedział tam aż 27 lat. Oprowadzał nas były więzień... za tą walkę, którą przypłacił zdrowiem (chodził lekko przygarbiony ciągnąc nogę - to od spania na ziemi), nigdy od Państwa nie dostał przeprosin ani rekompensaty. Nasi Panowie z Solidarności mieli luksusy w porównaniu z tym, co tu mieli ludzie pokroju Mandeli.
Prom płynie na wyspę godzinę. Bilet tani nie jest jak na Afrykę i RPA, ale do przeżycia. Oczywiście obcokrajowcy płacą więcej. Opłata 600 ZAR (ok. 130 PLN) zawiera transport po wyspie autobusem oraz zwiedzanie bloku B. Całość trwa ok. 3h.
Na końcu wyspy autobus robi przystanek na foty z tłem Kapsztadu i góry stołowej, ja akurat miałem pecha, bo dzień był pochmurny i dosyć chłodny w porównaniu z kolejnymi dniami.