No i w końcu udało się zobaczyć Mykonos i słynne wiatraki, choć podobne już widziałem na Kos czy Rodos. Wyspa fajna, na pewno droga, przyznam że jakoś specjalnie mnie nie zaskoczyła. Nie było tego łał. Może przez to że nie miałem tyle czasu żeby jej dokładnie się przyjrzeć... może przez to, że to był wyjazd z serii Slow Life z dzieciakami.
To co mnie zaskoczyło, to wyspa mocno skalista i górzysta. Nie można przechodzić sobie z zatoczki do zatoczki. Czasem się uda, ale wybrzeże zupełnie inne niż na Santorini czy Rodos, bardzo podobne do Zakynthos. Do tego przez wyspę prowadzą dwie główne drogi, które są mocno zakorkowane. Duży problem także z parkowaniem auta w stolicy Chorze. Oczywiście były prywatne parkingi ale dać 10 Euro za godzinę parkowania to już przesada.
Restauracji jest sporo... każdy znajdzie coś dla siebie. Jednak ceny kurortowe. Pizza za 17-20 Euro to norma. Makarony powyżej 15 Euro, nawet za kurczak burgera płaciłem z frytkami w Tavernie 15 Euro. My mieliśmy kuchnię, więc mogliśmy sobie przygotować śniadanie, kolację w apartamencie.
Jeżeli miałbym wybrać wyspę grecką na pewno chciałbym wrócić... Mykonos bym nie wybrał. Dla mnie nadal najlepsze są Korfu i Rodos.