TEMPERATURA: 15°C
POGODA: świeci słońce
Z lotniska nad morze do St. Aubin szedłem niecałe 30min. Bocznymi uliczkami. Ruch drogowy znikomy. Nie ma chodnika, więc trzeba było przystawać jak mijał mnie samochód na wąskiej drodze. Po drodze mijałem fajne zagajniki po kilka wiejskich domów, ladnie odnowionych. Jest zielono. Czuć wiosnę. A samo miasteczko St. Aubin jest małe ale bardzo klimatyczne. Rzycie toczy się przy głównej ulicy z knajpkami, kafejkami i restauracjami koło portu. To co się rzuca w oczy na Jersey, oczywiście oprócz innych niż brytyjskie tablic rejestracyjnych - tu są GBJ a nie GB, to nazwy ulic. Dużo z nich ma nazwy francuskojęzyczne. Rue... taka i owaka.
W St. Aubin zjadłem obiad w knajpce Little Gim przy samym porcie z widokiem na morze. Jest drogo, bo pierś kurczaka z frytkami i odrobiną zieleniny kosztuje £14.80 (ok. 74 PLN). Ale ujdzie. Płaciłem kartą Aion, bo od razu mam przewalutowanie po kursie międzybankowym. Wyspa ma niby swoją walutę - Funt Jersey - jest tożsamy z Funtem Brytyjskim. Kurs wymiany 1:1. Należy pamiętać że poza Jersey nim jednak nie zapłacimy, podobnie ma się rzecz z Funtem Gibraltarskim. Oczywiście wszędzie można płacić kartą, więc nie narażamy się na pozostanie ze zbędnym bilonem czy banknotami. Ja monety zbieram ale nie trafiłem na miejscowe monety.
Atrakcją St. Aubin oprócz plaży, jest fort położony na wyspie do której prowadzi grobla. Niestety w marcu są przypływy, więc grobla jest zalana. A turystów jeszcze nie ma tak wielu żeby pływały łódki na wyspę. Szkoda. Pomyślałem że widocznie kiedyś muszę tu wrócić.
Z pierwszych rzeczy które mi się nasunęły, to wyspa jest górzysta. Lotnisko jest na płaskowyżu, i droga do St. Aubin i stolicy wiedzie w dół.
Miasteczko jest fajne jako przerywnik w zwiedzaniu wyspy. Jest tu jeszcze malutki port. I to w sumie wszystko. Do stolicy jest ok. 6km. Można podjechać autobusem piętrowym, które jeżdżą tu co chwilę. Ja wolałem się przejść wzdłuż plaży.