Wyjeżdżając z Kotoru padało. Koło lotniska już padało mniej. Padł pomysł żeby może na chwilę wjechać do Tivatu i poczekać... może się rozpogodzi? Minęło 15min i dalej pada, więc jedziemy do hotelu.
Dojeżdżając do Budvy ładnie się rozpogodziło. Jak jechaliśmy do Kotoru widziałem kierunkowskaz na twierdzę Mogren. Więc skręcamy. Droga jest szutrowa. Zostawiamy auto na początku drogi i te kilka set metrów podejdziemy na piechotę. Z twierdzy nic nie zostało, trochę murów. Za to jest ładny widok na starówkę w Budvie.
Nastała pora obiadowa. Do Budvy niedaleko. Może tam coś zjemy? Auto tym razem zostawiam koło cmentarza. Tu nie trzeba płacić. Dochodząc do baru gdzie wczoraj jadłem hamburgera znowu się rozpadało. Całe szczęście bar ma zadaszenie, więc zamawiamy Kebaba z frytkami i siadamy w suchym miejscu, gdzie spokojnie możemy zjeść wczesny obiad.
Cały czas pada. A my do auta mamy mniej więcej 700-800m. Mamy ze sobą parasolkę, tyle że woda aż wylewa się na ulicach więc nic nam to nie da. No trudno. Zmokniemy. Biegiem do auta... Cali mokrzy siadamy na ręcznikach i jedziemy do hotelu. Szkoda bo jutro ma też padać.