TEMPERATURA: 6°C
POGODA: pochmurno
Po przylocie do Warszawy czas mi szybko zleciał do kolejnego lotu do Gdańska. Obdzwoniłem całą rodzinę że już jestem w kraju, cały i zdrowy (szczególnie teściowa się martwiła). Moje dziewczyny uprzedziłem, że będę przed 20 w domu (mała już nie mogła się doczekać kiedy wrócę - jeszcze nie wie ile dni mnie nie było, dla niej pewnie cała wieczność). Potem wizyta w McDonald's i oczekiwanie na lot.
Planowo wylot z Warszawy mieliśmy o 16:35, boarding rozpoczął się o 16:05, autobus przewiózł nas do Bombardiera, którym mieliśmy lecieć. Wszyscy weszli, minęła 16:35, ale nie odlecieliśmy... czekamy w ciszy, drzwi otwarte. Po 10min milczenia stewardesa oznajmiła że kilku pasażerów z lotów tranzytowych się spóźnia bo mają opóźniony samolot. I że musimy poczekać kolejne 10min. Ale minęła 17:00, w końcu się odezwał kapitan, że pasażerowie już są w terminalu i zaraz ich dowiozą. Skończyło się na 45min opóźnieniu... pomyślałem: "Pewnie na 20-tą jednak się nie wyrobię".