TEMPERATURA: 27°C
POGODA: świeci słońce
Po zwiedzeniu Wielkiego Meczetu jedziemy na plażę. Ponieważ w Muscat mało jest miejsc, gdzie można się rozłożyć bez obecności miejscowych (tak by dziewczyny czuły się swobodnie), znowu jedziemy do Al Qurm. Auto parkujemy jeszcze na moście, ok. 300m przed Crown Plaza. Pusto. Tylko dwie rodzinki z Europy. Woda ciepła. Słońce ostro przygrzewa bo nie ma wiatru.
Dziś niestety wieczorem wracamy do kraju. Wczoraj załatwiłem nam późne wymeldowanie z hotelu i poprosiłem o zmianę obiadokolacji na Lunch. Wszystko bez problemu. Oman to naprawdę kraj życzliwych ludzi. O 14 jesteśmy już z powrotem, tak by się odświeżyć po plaży i zjeść obiad. W mojej ocenie Lunch jest lepszą opcją niż Supper, a to dlatego że jest bufet i większy wybór dań. Nie mniej jednak Ibis to super wybór na pobyt w Muscat!!!
Ostatnie chwile w stolicy spędzamy na spacerowaniu i zakupach. Auto zostawiliśmy w Old Muscat i piechotą przespacerowaliśmy się do Mutrah. To raptem 5km. Po drodze wdrapaliśmy się na jedną z wież, które kiedyś broniły wybrzeża. Potem odwiedziliśmy Fort Mutrah za dnia i zrobiliśmy zakupy na souq'u. Warto kupić mydełka (z sandałowca czy z szafranem z Iranu) czy lokalną herbatę kwiatową. Za każde wołali 2.000 OMR, ale można się targować. Do tego magnesy i widokówki (5szt za 1.000 OMR). Monika kupiła sobie także Abaję. Ostro się targowała i z 19.000 zeszła na 11.000 OMR (ok. 110 PLN). Pan jeszcze jej dorzucił szal.
Po zakupach zatrzymaliśmy się na ostatni widok na zatokę i świeży sok w naszej ulubionej knajpie. Powoli zaczęło zmierzchać. Nie chciało nam się wracać po auto piechotą, więc skorzystaliśmy z miejskiej komunikacji (Autobus nr 4). Koszt przejazdu 0.200 OMR/os.
Zanim pożegnaliśmy Muscat, ostatnia wizyta pod pałacem Al Alam. W drodze na lotnisko wymienialiśmy opinie. Wszystkim Oman się podobał. Myślę że jeżeli KLM dalej będzie miał tak atrakcyjne ceny, wrócimy tu z Eli na ferie.