TEMPERATURA: 31°C
POGODA: świeci słońce
Na Seszele przyleciałem głównie dla szlaków górskich, nie plaż, więc jak tylko pogoda pozwoliła ruszyłem na trasę. Jako pierwszą wybrałem tę o umiarkowanym stopniu trudności -
Copolia Trial. Wejście płatne 100 SCR (ok. 25 PLN), można płacić kartą. Dojazd ze stolicy zajął mi niecałe 20min (ok. 6km pod górę). Do większości miejsc dociera komunikacja miejska, przy popularnych szlakach jest problem z parkowaniem aut, o tym nie wiedziałem.
Po opłaceniu wstępu miałem do pokonania niedługi odcinek, bo ledwo 1,2km, z niedużym przewyższeniem 180m. Większość trasy idzie się przez dżunglę, trasa gruntowa z dużą ilością wystających konarów. Chyba nikt oprócz mnie nie wchodził w sandałach, ale mając już spore doświadczenie mi to nie sprawiało trudności. Zabójcza była tutaj wilgotność bo sięgająca 85% i wzrastająca temperatura. Jak się później okazało, lepiej wchodzić z rana lub przed południem.
Na szczycie mamy ładną półkę skalną dosyć sporych rozmiarów, z której ładnie widać wschodnią część wyspy, od lotniska przez Eden Island, aż po stolicę.
Myślałem że nie będzie dużo osób na szlaku, a jednak nie tylko ja mam w głowie takie eskapady. I tak mijałem Gruzinów, Węgrów, Szwedów i Hiszpanów. Za to ani jednego Angola :)
Foldery z trasami można pobrać ze strony oficjalnej parku
www.spga.gov.sc.
Wracając po trasie do domu chciałem jechać przez Port Glaud. Jak zjechałem w dół i minąłem tę miejscowość okazało się, że po opadach osunął się głaz na drogę i jest ona zamknięta. Musiałem się wrócić przez góry do stolicy, jechać przez kolejną przełęcz do La Misère, i dopiero w dół do Grand Anse Village i dalej do mojego apartamentu. Cały objazd zajął mi ponad 1,5h.